Tytułu wystawie Konrada Żukowskiego w Clay.Warsaw użyczyła jedna z sentencji przypisywanych Heraklitowi z Efezu. Na Tych, którzy wstępują do tych samych rzek, coraz to inne zalewają wody zostaną pokazane najnowsze, wielkoformatowe prace krakowskiego artysty. Wydarzenie, zainicjowane i organizowane przez Tomasza Pasieka w Clay.Warsaw, będzie drugą monograficzną prezentacją płócien Żukowskiego w Warszawie i dobrą okazją do przyjrzenia się nowym twórczym zadaniom, które postawił przed sobą artysta.
Przyglądając się formatom, warsztatowi i kompozycji nowych prac Żukowskiego, zaznajomiony z jego dotychczasową twórczością widz, będzie miał wrażenie bycia świadkiem przełomu w twórczości malarza. Jednak ich ikonografia nie pozwala stwierdzić, czy jako patrzący, będziemy na wystawie świadkami zmierzchu pewnego etapu, czy świtu anonsującego nowy rozdział w działalności artysty.
Znaczną część nowych obrazów Żukowskiego zaludniają bezimienne, brązowoskóre, masywne postaci, leniwie stojące na bezczasowym, kobaltowym tle. Figury te, pozbawione cech, które pomogłyby nam osadzić je w konkretnej epoce, wydają się być uczestnikami katastrofy starego świata lub bolesnych narodzin nowego porządku. Wrażenie to potęgują powtarzające się na płótnach Żukowskiego, apokaliptyczne elementy: białe czaszki, żółte i karminowe płomienie, zbłądzone komety, strumyki krwi. Źródłem tej niepokojącej ikonografii były sny artysty, w których powidoki malarskiej tradycji, mimowolnie zagnieżdżone w nieświadomości, stopiły się w jedną, niesforną maź. Historyk lub historyczka sztuki najpewniej odruchowo doszukaliby się w pracach Żukowskiego zniekształconych wizualnych ech średniowiecznych i wczesnorenesansowych stylistyk i technik. Żukowski, notując po przebudzeniu zdeformowane przez pamięć motywy, zbudował podstawy nowego, a jednocześnie dziwnie spójnego systemu malarskiego.