Magia to siła, siła to sprawczość. Moment chwilowej kontroli nad wszystkim. Każdy mięsień, każdy kawałek ciała napręża się i sztywnieje. Wszystko skupia się na tym jednym pragnieniu, na przebłysku nieskrępowanej woli. Chwilowa stagnacja może stwarzać wrażenie bezradności, przekonujemy się jednak bardzo szybko, że oto po chwili następuje działanie. Już nie błądzimy po omacku. Zaczynamy kreować. Doświadczenie magii, jej rytuałów jest stanem głęboko sensualnym. Przenosi nas do chwili gdy wszystko czujemy mocniej i barwniej. Zupełnie jak w baśni, gdzie krew jest bardziej czerwona niż róża, a śnieg bielszy niż światło gwiazd.
Naturalnym odruchem wobec magii i zaklęć jest strach. Myślimy o urokach, które naszą skórę pokryją zielonymi bąblami, a język zamienią w wijącego się węża. To poczucie zagrożenia nie ma do końca określonego obiektu. Boimy się samej siły, nie tyle rogatych bóstw, totemów o dziwnych kształtach, czy iskrzących jak węgielki oczu wiedźmy. Mimowolnie „widzimy” w tych postaciach zagrożenie, boimy się tego, co może się z nich wyłonić. W tej jednej chwili do głosu do chodzą pradawne lęki, strachy, ale także i symbole. Racjonalne sposoby opisania tej sytuacji stają w gardle jak trujące jabłko, a kontrolę nad nami przejmuje dziwna i fascynująca siła.
Współcześnie praktyki magiczne wykraczają poza wszelkie schematy: patriarchalne, seksualne, ale także tożsamościowe. Nie są już tożsame ze wstydem, ukrytymi na ciele znamionami diabła, ale lokują się bliżej emancypacyjnego rozwoju jednostki. Praktyki magiczne są także obszarem realizowania własnych preferencji erotycznych, akceptacji odmienności, symbolem politycznych przekonań oraz wyczulenia na „płynność nowoczesności” i wynikającą z niej odmienność i różnorodność. Jan Możdżyński w swoim malarstwie odwołuje się do tych postaw. Jego wizualne opowieści są bardzo proste, czasem wydawać się mogą wręcz dziecięce, jednak stają się dla niego narzędziem walki z pruderyjną moralnością i wstydliwymi przyjemnościami. wswoim bodajże najsłynniejszym zdaniu Aleister Crowley powiedział „Miłość jest prawem, miłość podług woli”. W obrazach Możdżyńskiego można wyczuć dalekie echo słów brytyjskiego okultysty. Sztuka nie jest głosem racjonalnym, lecz sensualnym, afektywnym, zmysłowym, który stara się oswoić dawne siły.
W najnowszej serii obrazów artysta przywołuje wiele magicznych figur. Nie znajdziemy tu jednak stereotypowej Baby Jagi, czy wiedźmy. Możdżynski tworzy za pomocą farb magiczne amulety, wpisujące się w wartości nowoczesnego świata, ale także interpretuje je na nowo. Dziwaczne, lekko groteskowe postaci przypominają totemy, ale też bohaterów Wielkich Arkan tarota, gloryfikują doświadczenie kobiecości. Staje się symbolem siostrzeństwa i subwersywnego przekraczania dobrze znanych norm i zasad. W sztuce Możdżyńskiego magia odzyskuje swoje pradawne znaczenie i moc. Wyzwala, ale też nie obiecuje, że oczekiwany przez nas rezultat będzie dobrym rozwiązaniem. To natura w najczystszej swej postaci: groźna, brutalna, ale zawsze sprawiedliwa. I w magii, i w sztuce jak w dawnych religiach, chodzi o siłę i moc, która przeraża, wzbudza trwogę, zachwyca i pochłania. Przypominanie i przywoływanie tych dawnych pradawnych form, musi być ciągle praktykowane. Dla Możdżyńskiego sztuka i magia są narzędziem wyzwolenia, wykraczającym poza normatywne myślenie o człowieku. Ta sztuka jest trochę jak taniec, dostępna dla wszystkich, kolorowa, dzika, rozedrgana, a jej wartością jest nasze spojrzenie. To ono, użyte przez jedną chwilę wiedzie nas przez niekończącą się nigdy drogę Głupca, przez wszystkie możliwe światy. Zagłębianie się w te obrazy jest zamierzonym prowokowaniem doznań, które wymykają się racjonalności: są ryzykowne i wyzwalające. Łącząca je tajemniczość, ale jednocześnie zwyczajność, przywołuje stany duchowego zawieszenia i bezwład dzikiej fascynacji.
Wydarzenie odbywa się w ramach Warsaw Gallery Weekend 2021.
Kuratorka: Marta Kudelska